Witam Państwa,
W momencie, jakim, to piszę, jakieś 24 godziny po publikacji pierwszego posta, wygląda na to, że będę nieobecny w weekend z powodu wakacji w Kłodzku last minute, dlatego też raczej nie będę dostępny do odpowiedzi na ewentualne komentarze między czwartkiem a niedzielą.
Właśnie dlatego ten post został przygotowany wcześniej - ogólnie postaram się pisać regularnie tygodniowo "na żywo", ale w razie wypadków losowych lub problemów last minute, proszę spodziewać się publikacji wcześniej przygotowanej w piątek o 7:00. Niestety, życie czasem płata figle.
Dzisiaj więc będą opublikowane dwa kolejne utwory, choćby dlatego, że obiecałem wyjaśnić kwestię zmian w moim pisaniu po październiku 2020 roku. Zanim jeszcze do tego przejdę, pokażę krótki wiersz, napisany z mojej perspektywy kilka godzin temu, a opisujący pewien obraz. A mianowicie dzisiaj wybrałem się z siostrą i rodzicami do Konesera (taka galeria na warszawskiej Pradze), gdzie była trwająca całe wakacje wystawa niejakiego Zdzisława Beksińskiego - inżyniera, malarza, rzeźbiarza, gdzie wystawiono kilkadziesiąt jego dzieł. Jedyny obraz z tej wystawy, który mi się spodobał, spróbowałem opisać swoim stylem. Rodzicom na tyle spodobał się ten utwór, że uznali go za jeden z moich najlepszych wierszy. Nosi on tytuł Wieża (Beksiński). Miłej lektury.
Wieża (Beksiński)
We mgle, co tu zasłania cały wzrok,
Wieża się wznosi, czekając na krok,
Oglądam ją i tak myślę sobie,
Że widać ją z daleka stale.
Chmury są ciężkie, deszczowe, brudne,
Widać morze, mocno zasłonięte,
A światło, które stara się przebić,
Niewątpliwie do słońca należy.
Nagle mąż wyłania się z wieży,
On na balkon wchodzi i pochyla,
Włosy ma siwe, jest już wiekowy,
I wpatruje się w taflę morską.
Czy warto było se wejść na wieżę?
Czy warto zobaczyć morze nasze?
Wydaje mi się, że te pytania
Na zawsze milczeniem są tu zbyte.
Więc stoję tutaj, w tej filtrowni,
I oglądam obraz Beksińskiego,
A myślę już po obejrzeniu go:
„Najlepszy tego autora obraz”.
Wiktor Kruk
21.08.21
Teraz wyjaśnię, czemu uważam październik 2020 za przełom w mojej twórczości. Do tego miesiąca zapisywałem wiersze podobne stylem do Miłości, prezentowanej poprzednio - trzy wersy, ostatni króciutki z nie więcej niż trzema słowami. 9 października 2020 roku udałem się wraz z wieloma członkami mojej rozległej rodziny na spektakt teatralny. Po spektaklu udałem się wraz z rodzicami i znajomymi do pubu. Właśnie w wieczornym pubie, napisałem utwór, który jako pierwszy miał z założenia stać się piosenką. Wcześniej miałem jedną taką próbę, nigdy nie ukończoną, z bardzo wczesnego okresu, podajże z 2016 roku?. Nie zapisałem pod tym utworem daty, więc do dziś nie jestem pewien. W każdym razie utwór, który zaplanowałem na dziś, ma właśnie pokazać mój pierwszy skończony utwór pomyślany jako piosenka. Nosi on tytuł "Ballada o spotkaniu" i jest opowieścią o tym, jak dwóch kolegów spotyka się w barze i zawiązuje się między nimi rozmowa. Utwór "Ballada o spotkaniu".
Ballada o spotkaniu
Siedzę w barze, i piję dużo,
Wodę, wódkę i cytrynę,
Gdy starego znajomego spotykam,
Mówię - kopę lat, mój kolego,
Jak żona, jak synek, co roczek miał,
I polubił mnie ostatnio,
Dosiada się kolega, zachwycony,
I mówi poniższe słowa,
Co mi w pamięć zapadły:
Ja szczęśliwy jestem, mój dzień jest wybitny,
Moja żonka bawi się tam, gdzie ten świat bawił się wczoraj,
Ja gram dziś w grę, co się życiem zwie,
I cieszę się na to, co jutro przyniesie.
Siedzimy tak wspólnie, flaszka poszła,
Potem dwie, wreszcie trzy,
Szokiem dalej gawędzimy,
Po piątej bełkoczyć on zaczyna,
Cieszyć się z moich słów,
I dalej mówię do siebie,
Zanim zapomnę, zanim się upiję,
Swojego kumpla słowa spiszę,
Nim zapomnę to, co przede mną:
Ja szczęśliwy jestem, mój dzień jest wybitny,
Moja żonka bawi się tam, gdzie ten świat bawił się wczoraj,
Ja gram dziś w grę, co się życiem zwie,
I cieszę się na to, co jutro przyniesie.
Flaszka dziewiąta za nim, dziesiąta nadchodzi,
Nawet ja, problem stary widzę, a właściwie
Starego przyjaciela, co wypił za dużo,
Płacę za wszystko i dostrzegam ironię,
Tego, co oczywiste i dobre,
Bo gdy on pił flaszki, ja piłem Liptony,
Więc wychodząc z baru, z kolegą swym,
Puentę dostrzegam w mych słowach,
Alkoholu nie warto pić, gdyż może i:
Ja szczęśliwy jestem, mój dzień jest wybitny
Moja żonka bawi się tam, gdzie ten świat bawił się wczoraj,
Ja gram dziś w grę, co się życiem zwie,
Ale mój synek płacze w domu pustym jak raj.
Wiktor Kruk
9 październik 2020.
Serdecznie dziękuję za uwagę, mam nadzieję, że utwory się podobały i zapraszam do komentowania. Do zobaczenia za tydzień (z Państwa perspektywy) z nowym/starym utworem.
Wiktor Kruk
Pisane 21.08.21, opublikowane 27.08.21
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz