piątek, 27 sierpnia 2021

Drugi post - dwa kolejne wiersze

 Witam Państwa,

W momencie, jakim, to piszę, jakieś 24 godziny po publikacji pierwszego posta, wygląda na to, że będę nieobecny w weekend z powodu wakacji w Kłodzku last minute, dlatego też raczej nie będę dostępny do odpowiedzi na ewentualne komentarze między czwartkiem a niedzielą. 

Właśnie dlatego ten post został przygotowany wcześniej - ogólnie postaram się pisać regularnie tygodniowo "na żywo", ale w razie wypadków losowych lub problemów last minute, proszę spodziewać się publikacji wcześniej przygotowanej w piątek o 7:00. Niestety, życie czasem płata figle.

Dzisiaj więc będą opublikowane dwa kolejne utwory, choćby dlatego, że obiecałem wyjaśnić kwestię zmian w moim pisaniu po październiku 2020 roku. Zanim jeszcze do tego przejdę, pokażę krótki wiersz, napisany z mojej perspektywy kilka godzin temu, a opisujący pewien obraz. A mianowicie dzisiaj wybrałem się z siostrą i rodzicami do Konesera (taka galeria na warszawskiej Pradze), gdzie była trwająca całe wakacje wystawa niejakiego Zdzisława Beksińskiego - inżyniera, malarza, rzeźbiarza, gdzie wystawiono kilkadziesiąt jego dzieł. Jedyny obraz z tej wystawy, który mi się spodobał, spróbowałem opisać swoim stylem. Rodzicom na tyle spodobał się ten utwór, że uznali go za jeden z moich najlepszych wierszy. Nosi on tytuł Wieża (Beksiński). Miłej lektury.

Wieża (Beksiński)


We mgle, co tu zasłania cały wzrok,

Wieża się wznosi, czekając na krok,

Oglądam ją i tak myślę sobie,

Że widać ją z daleka stale.


Chmury są ciężkie, deszczowe, brudne,

Widać morze, mocno zasłonięte,

A światło, które stara się przebić,

Niewątpliwie do słońca należy.


Nagle mąż wyłania się z wieży,

On na balkon wchodzi i pochyla,

Włosy ma siwe, jest już wiekowy,

I wpatruje się w taflę morską.


Czy warto było se wejść na wieżę?

Czy warto zobaczyć morze nasze?

Wydaje mi się, że te pytania

Na zawsze milczeniem są tu zbyte.


Więc stoję tutaj, w tej filtrowni,

I oglądam obraz Beksińskiego,

A myślę już po obejrzeniu go:

„Najlepszy tego autora obraz”.


Wiktor Kruk

21.08.21

 

Teraz wyjaśnię, czemu uważam październik 2020 za przełom w mojej twórczości. Do tego miesiąca zapisywałem wiersze podobne stylem do Miłości, prezentowanej poprzednio - trzy wersy, ostatni króciutki z nie więcej niż trzema słowami. 9 października 2020 roku udałem się wraz z wieloma członkami mojej rozległej rodziny na spektakt teatralny. Po spektaklu udałem się wraz z rodzicami i znajomymi do pubu. Właśnie w wieczornym pubie, napisałem utwór, który jako pierwszy miał z założenia stać się piosenką. Wcześniej miałem jedną taką próbę, nigdy nie ukończoną, z bardzo wczesnego okresu, podajże z 2016 roku?. Nie zapisałem pod tym utworem daty, więc do dziś nie jestem pewien. W każdym razie utwór, który zaplanowałem na dziś, ma właśnie pokazać mój pierwszy skończony utwór pomyślany jako piosenka. Nosi on tytuł "Ballada o spotkaniu" i jest opowieścią o tym, jak dwóch kolegów spotyka się w barze i zawiązuje się między nimi rozmowa. Utwór "Ballada o spotkaniu".

 

Ballada o spotkaniu


Siedzę w barze, i piję dużo,

Wodę, wódkę i cytrynę,

Gdy starego znajomego spotykam,


Mówię - kopę lat, mój kolego,

Jak żona, jak synek, co roczek miał,

I polubił mnie ostatnio,


Dosiada się kolega, zachwycony,

I mówi poniższe słowa, 

Co mi w pamięć zapadły:


Ja szczęśliwy jestem, mój dzień jest wybitny,

Moja żonka bawi się tam, gdzie ten świat bawił się wczoraj,

Ja gram dziś w grę, co się życiem zwie,

I cieszę się na to, co jutro przyniesie.


Siedzimy tak wspólnie, flaszka poszła, 

Potem dwie, wreszcie trzy,

Szokiem dalej gawędzimy,


Po piątej bełkoczyć on zaczyna,

Cieszyć się z moich słów,

I dalej mówię do siebie,


Zanim zapomnę, zanim się upiję,

Swojego kumpla słowa spiszę,

Nim zapomnę to, co przede mną:


Ja szczęśliwy jestem, mój dzień jest wybitny,

Moja żonka bawi się tam, gdzie ten świat bawił się wczoraj,

Ja gram dziś w grę, co się życiem zwie,

I cieszę się na to, co jutro przyniesie.


Flaszka dziewiąta za nim, dziesiąta nadchodzi,

Nawet ja, problem stary widzę, a właściwie

Starego przyjaciela, co wypił za dużo,


Płacę za wszystko i dostrzegam ironię,

Tego, co oczywiste i dobre,

Bo gdy on pił flaszki, ja piłem Liptony,


Więc wychodząc z baru, z kolegą swym,

Puentę dostrzegam w mych słowach,

Alkoholu nie warto pić, gdyż może i:


Ja szczęśliwy jestem, mój dzień jest wybitny

Moja żonka bawi się tam, gdzie ten świat bawił się wczoraj,

Ja gram dziś w grę, co się życiem zwie,

Ale mój synek płacze w domu pustym jak raj.


Wiktor Kruk

9 październik 2020.

 

Serdecznie dziękuję za uwagę, mam nadzieję, że utwory się podobały i zapraszam do komentowania. Do zobaczenia za tydzień (z Państwa perspektywy) z nowym/starym utworem. 

 

Wiktor Kruk

Pisane 21.08.21, opublikowane 27.08.21

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Idioci

Witam Państwa, Można otworzyć korki od szampana, udało się! Jest nareszcie nowy wiersz. Krótki, ale jest. Tytuł to Idioci. Idioci Widzę, jak...