Witam Państwa,
W czasie mojej wizyty w Bartoszycach dowiedziałem się o śmierci Jolanty Michaliszyn - pediatry dziecięcego, zajmującej się noworodkami, małymi dziećmi chorymi na różne dzieci. Nazwisko to niektórzy z Łotwy mogą kojarzyć - jej córka pełni obecnie funkcję ambasadora RP w tym kraju, Zainspirowany utworem Jacka Kaczmarskiego - Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego - stworzyłem własne epitafium, opisujące drogę Pani Jolanty Michaliszyn przez życie. Wykorzystałem autentyczny fakt z mojego życia, jak i ośmieliłem się zawrzeć moje wyobrażenie o pracy Pani Jolanty. Jak na razie, to mój najdłuższy utwór w pełni ukończony. Nosi on tytuł Epitafium dla Jolanty Michaliszyn. Zapraszam także za tydzień na utwór zapisany w zeszły weekend- w trakcie imprezy.
Epitafium dla Jolanty Michaliszyn
To moja droga od dziecka do dziecka,
Przemierzam długie rzeki czasu,
I obserwuję tych, co przeżyli
Których ja uratowałam
Uwaga! Uwaga! Uwaga!
Respirator mi tu podać!
Mały chłopczyk nie oddycha
Trzeba go dziś ratować!
Wystarczył tylko raz jeden
I dziś młody bramkę na mą cześć strzela.
To moja droga od dziecka do dziecka,
Poznałam wiele bobasów,
Ale pierwszego nie zapomnę
Nigdy, przenigdy!
Siedemdziesiąty czwarty w kalendarzu,
Świeżo co skończyłam studia,
A tu wpada młoda dziewczyna
I krzyczy, że dziecko przybywa!
Jest za wcześnie, za wcześnie, za wcześnie,
Zauważa przytomnie ordynator,
Widzę po ich twarzach, że nic z tego,
Dziecko spisują na straty!
-Na salę, na salę, na salę!
Krzyczę głośno i zapieram naszą pannę,
Dziewczynkę uratowałam i się raduję,
A imię ona otrzymała po mnie!
To moja droga od dziecka do dziecka,
Galopuję na koniu sobie,
Ratuję dziecko po dziecku.
Zachodzę wreszcie w ciążę!
Ja rodzę, ja rodzę, ja rodzę,
Przepiękną córeczkę,
Monika dostała na imię
I wiem, że sławna kiedyś będzie,
Wszystkie dzieci moje piękne są,
Kocham je, kocham mocno,
Mówię to im po pracy, gdyż
Jeszcze wiele dzieci musi przeżyć!
To moja droga od dziecka do dziecka,
Mija komuna i nadchodzi zmiana,
Jestem ordynatorką noworodków
I dalej ratuję słodkie bobasy,
-Jolanto! Jolanto! Jolanto!
Krzyczy do mnie mój asystent
-Choć tu prędko, nikt nic nie wie,
A tu pacjent nasz w ciężkim stanie jest!
Żółtaczka, Żółtaczka, Żółtaczka,
Zauważam oczywistą prawdę
Dwa zastrzyki i rodzice mogą
Wreszcie z wielką ulgą odetchnąć
To moja droga od dziecka do dziecka,
Tego bobasa nie zapomnę,
To była końcówka wieku XX,
W szpitalu w Bartoszycach.
Nadchodzi starsza pani w wnukiem,
Mówi mi, że jest na konsultację,
Gdy stwierdzam, że jej nie przyjmę,
Słyszę, że to syn Marka Kruka.
Więc zgoda, więc zgoda, więc zgoda,
Leczę go z wszystkich objawów,
Gdyby nie ja, to by mój kuzyn zmarł,
A ja na to nigdy nie pozwolę!
To moja droga od dziecka do dziecka,
Kończy się czas, moja era,
Umiera mi mąż, zostaję emerytką,
Ale nadal ratuję dzieci,
Jolanto, Jolanto, Jolanto,
Nadal jesteś nam potrzebna,
Czy możesz asystować młodym
Gdy ci ratują dzieci?
Oczywiście, Oczywiście! Oczywiście!
Odpowiadam bez wachania,
Niewielu nas zostało, więc pomagam
Jak ja tylko pamiętam!
To moja droga od dziecka do dziecka,
Monika pnie się sprawnie, świetnie,
Mam zaszczyt widzieć dyplom o Łotwie
Który córka mi przyniosła,
Mamusiu, Mamusiu, Mamusiu,
Nie uwierzysz, co się mi tu działo,
Jutro lecimy do Warszawy,
Prezydent mianuje mnie ambasadorką!
Poleciałam, Poleciałam, Poleciałam,
Córka ma jest teraz ambasadorką,
Jestem tak szczęśliwa i nie wierzę,
Czy to sen, jawa, albo wyobraźnia?
To moja droga od dziecka do dziecka,
Pamiętam ostatniego bobasa,
Miał on roczek, najwyżej dwa,
I chorował bardzo ciężko.
Łuszczyca, Łuszczyca, Łuszczyca,
Orzekam ze smutkiem bezlitosny wyrok,
Dziś nie ma jeszcze na to leku
Mogę dać tylko leki na ulgę.
Niech Pani da, zapisze, pomoże,
Mówi mi matka młoda w ciąży
Jest mi wdzięczna, nie obwinia mnie,
A ja tylko mogę patrzeć, jak ona odchodzi.
To moja droga od dziecka do dziecka,
Choroba mnie dopadła,
Dzieci nie mogę już leczyć,
Mój stan z dnia na dzień pogarsza się,
Umieram, Umieram, Umieram,
Widzę to bardzo wyraźnie
Dzwonią do mnie moje dzieci
Składają życzenia i łudzą się,
Nie martwcie się o mnie, szkraby,
Koniec mój nadchodzi, szybko, bezboleśnie,
Tak więc już zmęczona, wyczerpana,
Zapadam wreszcie w wieczny sen.
To moja droga od dziecka do dziecka,
Wita mnie sam Pan Bóg,
Uradowany prosi do siebie,
Nie mogę Nieba opisać,
U niego leży mały szkrab,
Widać, że jest mocno chory,
Pan Bóg prosi, bym jej pomogła
I każdemu, kto potrzebuje tego dziś
No jasne, No jasne, No jasne
Widzę tu gromadkę dzieci,
Każde z nich jest, chore, potrzebuje pomocy,
Więc zasiadam szybko by pomóc.
I pojęłam, o co tu chodzi,
Dlaczego nadszedł mój czas,
Tu są dzieci z całego globu,
Które nie ocalały i odeszły,
Więc ja idę pomagać dzieciakom,
Czarnym, białym, żółtym, Latynosom,
A ty, mój kompanie, daj im znać,
Że wszystko u mnie świetnie.
Bo mnie nikt tu nie zapomni,
Będę pomagać na wieczność,
Będę czekać spokojnie aż skończy się czas,
I zobaczę jak świat się zmienia.
Wiktor Kruk,
18.04.2023
Dziękuję za uwagę, zapraszam do konstruktywnej krytyki w komentarzach i do zobaczenia za tydzień,
Wiktor Kruk,
20.04.2023
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz