Witam Państwa,
W zeszły weekend byłem na przyjęciu urodzinowym wyprawionym mojemu Tacie i mojej siostrze z okazji ich rocznic urodzin. Tradycyjnie już napisał mi się utwór, opowiadający o moich odczuciach i przemyśleniach z czasu imprezy. Zatytułowałem go po prostu Biesada.
Biesiada
Co jakiś czas stać się musi,
Nieuniknione i klarowne.
Oto biesiady czas nadszedł,
Takiej podobno bardzo ważnej.
Goście powoli się zbierają,
Nigdzie się nie spieszą.
W końcu na nich poczekają
Jubilaci znani z Otwocka.
Ja już tylko pragnę ciszy,
Oraz świętego spokoju.
Dzisiaj ja go nie dostanę,
Nie mam wątpliwości.
Jak ja mogę sobie myśleć,
Marzyć, pragnąć, wyobrażać.
Niczego to jednak już nie zmieni,
Te imprezy nie są dla mnie.
Zaraz pewnie dadzą dania,
Może rosół czy ziemniaki.
Ale co to dla mnie znaczy,
Skoro się tylko zmęczę.
Ja zazdroszczę tym dzieciakom,
Kilkulatkom, co biegają.
Jeszcze mroku nie zaznały,
Jeszcze są tak niewinne.
I patrząc na to wszystko z boku,
(A przynajmniej się starając)
Można tylko dziś popatrzeć
Jak cisza i spokój znikają.
Tak biegnie nasza dola,
Smutna, głośna, bez myślenia.
Nie obchodzi was mój spokój,
Co mnie dziś zabija w środku.
Więc ja będę dalej krakał,
Jak każdy Kruk przede mną.
I nikt nad tym się nie pochyli,
Bo i kto o mnie pomyśli?
Obserwując ja nie widzę,
Kto ma dzisiaj rację.
Bądźmy tylko zrozumiali,
Dbajmy dziś o dzieci.
Koniec musi wreszcie nadejść,
Bo nic nie trwa wiecznie.
Więc wam rzeczę słówko jasne,
Z zagranicy krzyczę: Adios!
Wiktor Kruk,
27.04.2024
Dziękuję za uwagę, zapraszam do konstruktywnej krytyki w komentarzach i do zobaczenia za tydzień,
Wiktor Kruk,
02.05.2024
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz